Historia

"TEN"

28 sierpnia 1991 roku "Ten", pierwszy album zespołu Pearl Jam, był już w sklepach. Tytuł sugeru je, iż został stworzony przez dziesięć rąk, oczu i uszu. Dodatkowe wyjaśnienie - właśnie z numerem dziesięć na koszulce grał ulubieniec muzyków, as koszykówki Mookie Blaylock.

Kiedy robiliśmy "Ten" - wspomina Mike McCready - byliśmy zupełnie zieloni, ponieważ oprócz Jeffa i Stone'a nikt z nas nie miał odpowiedniego doświadczenia. Ale ponieważ praca nad "Temple Of The Dog" okazała się dla mnie taka łatwa, myślałem że z "Ten"pójdzie tak samo. Cóż - grubo się myliłem. Musiałem narobić się o wiele więcej.

Pierwszym utworem, dzięki któremu zwrócono uwagę na Pearl Jam, było "Alive". "Alive" bardzo pomógł koncertowy wideoklip. Chris Williams nawet porównał ten kawałek do "My Generation" The Who, nazywając go hymnem pokolenia lat dziewięćdziesiątych.

Płytę "Ten" przyjęto świetnie. Jednak wkrótce po nagraniu "Ten" opuścił zespół Dave Krusen. Miałem wiele osobistych problemów - wyjaśnia. Urodziło mi się dziecko, a że już nazajutrz wchodziliśmy do studia, nie udało mi się udźwignąć podwójnej presji. No i - co tu ukrywać - piłem. Dużo piłem. Tak dużo, iż musiałem iść na leczenie. Niestety, gdy kuracja dobiegła końca, skończył się też uczuciowy związek Dave'a z matką jego dziecka. Nie miał już więc ani dziewczyny, ani zespołu...

Na moment - czyli podczas pierwszego tournee i kręcenia wideoklipu do "Alive" - Krusena zastąpił Matt Chamberlain (przedtem członek towarzyszącej Eddie Brickell grupy The New Bohemians, obecnie w Critters Buggin'). Jednak w sierpniu 1991 roku w zespole zameldował się stały perkusista - Dave Abbruzzese (urodzony 17 maja 1967 roku w Stamfort), wcześniej grający w funky'owej grupie Dr. Tongue z Dallas. Mieliśmy poważne problemy z perkusistami. Nic nie trzymało się kupy dłużej niż pięć minut, ciągle ktoś przychodził i odchodził, aż wreszcie Matt Chamberlain przedstawił nas ludziom z Dallas. Boże, Dallas jest niesamowite! Tam każdy gra z każdym - dzięki czemu poznaliśmy Dave'a, który idealnie pasował do Pearl Jam. Nie stwarzał problemów, jakie stwarzali poprzedni bębniarze. Miał motywację do grania i był wszechstronny. Jest nie tylko perkusistą, ale też gitarzystą i kompozytorem, co bardzo nam się podoba. Przyjście Dave'a to jakby zastrzyk nowych sił - komentuje Jeff Ament.

Początkowo Abbruzzese'emu nie bardzo odpowiadało to, że Pearl Jam gra tylko rocka, a nie funky, jednak po dwóch koncertach przekonał się do swego nowego zespołu do tego stopnia, iż kazał wytatuować sobie na ramieniu logo Pearl Jam ludzika stick-figure zaprojektowanego przez Amenta. Jeff zresztą stał się nadwornym grafikiem kapeli, dbając o wygląd wszelkich wydawnictw związanych z Pearl Jam okładek płyt, koszulek, znaczków et cetera.

W grudniu 1991 roku ukazał się gwiazdkowy singel "Let Me Sleep (Christmas Time)", rozprowadzany wyłącznie przez nowo powstały fan club Pearl Jam - "Ten". W styczniu roku następnego znalazł się na rynku pierwszy katalogowy singel "Alive"/"Once"/"Wach". Równocześnie wideoklip "Alive" zaczął szturmować MTV. Ludzie z MTV na początku nie wiedzieli co zrobić z Pearl Jam - nie kryjąc rozgoryczenia mówi Stone. Byli zachwyceni fenomenem Nirvany i zamiast spojrzeć na nas jak na coś nowego i świeżego, spojrzeli po prostu jak na kolejny zespół z Seattle. Ale ile dobrych zespołów może pochodzić z Seattle?! Kiedyś była tu zdrowa punkowa scena, ludzie grali sobie dla zabawy. Wszystko rozwijało się naturalnie, powoli, krok po kroku. Nikt nie gonił za kontraktami płytowymi, nie marzył o wielkich trasach. Każdy chciał po prostu wydać płytę w tej małej lokalnej wytwórni Sub Pop, bo to była najfajniejsza rzecz, jaka mogła się zdarzyć. Teraz jednak są inne priorytety. Vedder mimo wszystko ma nieco inny punkt widzenia. Tu w Seattle - mówi wokalista - nie można udawać muzyki, bo od razu zostanie to zauważone. Dlatego staramy się być tak uczciwi i wolni jak tylko potrafimy.

Tymczasem "Ten" sprzedawało się świetnie. Sprzedaż podsyciły koncerty w styczniu 1992 roku u boku Red Hot Chili Peppers składające się na pierwszą z prawdziwego zdarzenia amerykańską trasę Pearl Jam. A w lutym przyszedł czas na Stary Kontynent. Pierwszy raz po drugiej stronie Atlantyku zespół zagrał 3 lutego w Southend. Już następnego dnia występował w londyńskim klubie Borderline, mieszczącym się w podziemiach ni to pubu, ni to restauracji o nazwie Break For The Border. Muzycy jeszcze nie liczyli na fanów Pearl Jam - jeśli już, to na zwolenników Mother Love Bone, Temple Of The Dog czy przede wszystkim Nirvany. Kompletnie więc ich zaskoczyło audytorium skladające się... wyłącznie z przedstawicieli branży. Tymczasem przed klubem marzły tłumy prawdziwych fanów. Tak więc ku zdziwieniu obecnych na sali, tuż przed rozpoczęciem koncertu Vedder i Abbruzzese wmieszali się w tłum na zewnątrz klubu rozdając reklamowe kompakty i przepraszając za niezręczną sytuację. Jednak recenzje w gazetach były entuzjastyczne. To misterium. To Pearl Jam. Kochajcie ten zespół - pisał w "Melody Maker" Neil Perry.

Zespół tymczasem wkrótce wrócił do Stanów, gdzie jego popularność ciągle rosła. Singel z "Alive" dotarł na pierwsze miejsce różnych list przebojów, album "Ten" z tychże pierwszych miejsc zrzucał - bywało - nawet "Nevermind" Nirvany! Dlatego w prasie przybywało artykułów porównujących Pearl Jam z Nirvaną. Szef Nirvany Kurt Cobain czując zbliżające się zagrożenie głosił wszem i wobec, że Pearl Jam sprzedał się, a swoją popularność zyskał tylko i wyłącznie dzięki jego grupie. Ament, starając się zachować zimną krew, skomentował te słowa następująco: Nie wiem czy Kurt zdaje sobie sprawę, że przed Nirvaną była taka kapelka Green River. W każdym razie stosunki między członkami dwóch sztandarowych zespołów grunge'owych zaczęły układać się - powiedzmy - średnio. Głównie z winy Cobaina. A może nie tyle jego, ile Courtney Love, wrogo nastawiającej męża do konkurentów...

W kwietniu wyszedł drugi singel promujący "Ten" - "Even Flow"/"Dirty Frank"/"Oceans". Do "Even Flow" i "Oceans" zrealizowano wideoklipy. Wyróżniał się pierwszy, głównie ze względu na szalony stagediving Veddera.

20 kwietnia zespół wystąpił w Tipitina's w Nowym Orleanie, zaś w maju zagrał znakomity koncert w nowojorskim Limelight, wyróżniający się spośród innych repertuarem bisów - zestawionym z "Rockin' In The Free World" Neila Younga i "I've Got A Feeling" The Beatles.

Lato '92 upłynęło Pearl Jam przede wszystkim pod znakiem drugiej edycji "Lollapaloozy" - wymyślonej i zorganizowanej przez Perry'ego Farrela z Jane's Addiction (obecnie Porno For Pyros) gigantycznej trasy czołówki niekonwencjonalnego i niekomercyjnego rocka, przebiegającej przez Stany Zjednoczonej oraz kanadyjskie Vancouver. Między 18 lipca a 12 września obok Pearl Jam (zaproszonego już w październiku 91 roku) na siedemnastu koncertach prezentowali się Lush, The Jesus And Mary Chain, Soundgarden, Ice Cube, Ministry i Red Hot Chili Peppers. Ten ostatni zespół był główną gwiazdą imprezy.

W październiku miał miejsce koncert doprawdy niezwykły - Eddie Vedder "zastępował" Jima Morrisona śpiewając przy akompaniamencie pozostałych członków The Doors w Plaza Hotel w Los Angeles z okazji wstąpienia tego zespołu do Rock And Roll Hall Of Fame. Kwartet Manzarek - Krieger - Densmore - Vedder wykonał tak słynne utwory, jak "Roadhouse Blues", "Break On Through" i "Light My Fire". Owszem, to był koncert niezwykły, choć akurat nie dla Eddiego... Przyjąłem go normalnie. Zadzwonili do mnie i spytali, które kawałki chciałbym wybrać. Odpowiedziałem: "Nieważne, to wasza kapela, ja tylko zaśpiewam". Jechałem z moją dziewczyną na imprezę samochodem z Seattle do Los Angeles. Jazda była zwariowana, bo cały czas padało, a poza tym niedorzeczna wydawała się myśl, iż członkowie The Doors - kapeli, której w drodze słuchaliśmy cały czas - czekają właśnie na mnie. W muzyce wspaniale jest właśnie to, że stwarza ona możliwość indywidualnej interpretacji. Jeśli wybiorę się na koncert Firehose, to głównie ze względu na fakt, iż jest tam jedyny koleś na świecie (Mike Watt), który tak potrafi grać na basie. Podobnie z The Doors. Moja barwa głosu jest zbliżona do barwy głosu Jima - i chyba dlatego mnie wybrali. Ale ja tego wyboru nie wziąłem do końca na serio i próbowałem nie myśleć o Morrisonie. Podczas koncertu nastąpiło pewne porozumienie duchowe - lecz bez przesady!

Album "Ten" w sumie ponad sto tygodni na liście "Billboardu" - sprzedał się w ilości ponad siedmiu milionów egzemplarzy!

Rok 1992 zespół zamknął gwiazdkowym prezentem dla członków "Ten Club" singlem z przeróbką "Sonie Reducer" The Dead Boys. A miał zamknąć płytą długogrającą z premierowym materiałem... Jednak liczne zobowiązania koncertowe uniemożliwiły realizację tego zamiaru. Zobowiązanie koncertowe, a także - rzec można - "projekty dodatkowe" całego zespołu lub jego poszczególnych członków. Ich lista jest niekrótka. Tylko popatrzmy...

Eddie Vedder zaśpiewał gościnnie w utworach "American Jesus" i Watch It Die" pochodzących z wydanej w 1993 roku płyty "Receipe For Hate" grupy Bad Religion. Eddie Vedder? A kto to taki? No dobra - mówi wokalista Bad Religion Greg Graffin. Poznaliśmy Eddiego cztery lata temu, gdy nie było jeszcze zespole Pearf Jam. Przyszedł nas posłuchać i spodobało mu się na tyle, że został po koncercie. Długo rozmawialiśmy, zaprzyjaźniliśmy się. Niedawno zostaliśmy zaproszeni na jakiś festiwal do Niemiec, przyjeżdżamy i kogo widzimy na scenie? Nasz dobry znajomy Eddie Vedder! Tym razem jako gwiazda - już z Pearl Jam. Przypadek zrządził, że mieliśmy w Niemczech zamówione studio, tam chcieliśmy nagrywać płytę... Jesteśmy przyjaciółmi po prostu.

Vedder i McCready w październiku '92, podczas wielkiego koncertu w nowojorskiej Madison Square Garden z okazji trzydziestolecia aktywności twórczej Boba Dylana, wykonali standard "Masters Of War".

Cały Pearl Jam wraz z Cypress Hill nagrał piosenkę "The Real Thing" na płytę "Judgment Night" (wydaną w 1993 roku), która zawiera ścieżkę dźwiękową filmu również zatytułowanego "Judgment Night". Oprócz duetu Pearl Jam - Cypress Hill, z "Judgment Night" można posłuchać duetów innych, na przykład House Of Pain Helmet, De La Soul - Teenage Fanclub, Run D.M.C. - Living Colour, Cypress Hill Sonie Youth, Onyx - Biohazard, Boo-Yaa T.R.I.B.E. - Faith No More i Ice T - Slayer.

Innym albumem, w którego powstaniu Pearl Jam miał spory udział, to "Sweet Relief A Benefit For Victoria Williams" - zbiór nowych wersji utworów autorstwa Victorii Williams, piosenkarki (tak jak ojciec Eddiego) dotkniętej stwardnieniem rozsianym. Oprócz Veddera i spółki - wykonawców wkrótce bardzo popularnego "frazy Mary" - na "Sweet Relief..." zaprezentowali się też Soul Asylum, Buffalo Tom, Lou Reed, The Waterboys i Evan Dando z grupy Lemonheads.

 Natomiast McCready i Ament wraz z Cornellem i Cameronem z Soundgarden jako zespół MACC (nazwa utworzona oczywiście z pierwszych liter nazwisk muzyków) nagrali nową wersję "Hey Baby (New Rising Sun)" Hendrixa na album "Stone Free - A Tribute To Jimi Hendrix".

Jednak za najważniejszy projekt poza-Pearljamowy wypada uznać chyba coś innego... BRAD